Przystań Rydzewo
Następnego dnia (czwartek) obudził nas bardzo mocny wiatr z zacinającym deszczem
który spowodował że jacht zbliżył się do kei (kotwica nie utrzymała)i ocierał się o drewnianą keje, niebo było całe zachmurzone.
Około 15 przestało padać i opuściliśmy Rydzewo płynąc na następny postój.
Na nocleg zdecydowaliśmy się zatrzymać w znanym nam już miejscu na Niegocinie.
Pogoda była paskudna, było zimno i odczuwało się wilgoć. Po krótkim halsowaniu i obserwowaniu regat pod Giżyckiem, podpłynęliśmy do naszego znanego już kotwicowiska sprzed dwóch dni.
Przy brzegu było na tyle płytko że trzeba podnieść silnik. Teraz trzeba wejść do wody i podciągnąć jacht bliżej brzegu, tak aby przywiązać go na noc do drzewa na tyle blisko żeby można było dostać się na ląd suchą nogą. Przenikliwe zimno na dworze spowodowało brak chętnych do wskoczenia do wody:).Tomek przypomniał sobie o rybaczkach które zabrał wraz z wędką i postanowił je przetestować:)
Do wieczora gramy w karty i spożywamy napoje :).
Niestety kolejny dzień (piątek) pogoda nadal nie dopisuje - znowu pada.Po śniadaniu siedzimy w kabinie i pomału myślimy już o tym że impreza dobiega ku końcowi,decydujemy że następną noc spędzimy już w naszym docelowym porcie Piękna Góra.Ja obmyślam swój plan na następne wakacje:).Do 14 spędzamy czas stojąc na kotwicy, później decyduje się trochę popływać bo bez sensu tak siedzieć jak to ostatnia możliwość do popływania i nie wiadomo kiedy będzie następna okazja ?
Na początku załoga zostaje pod pokładem - ale nie długo zaczyna się rozjaśniać i siedzimy już w kokpicie wszyscy. Robimy jeszcze parę szybkich zwrotów i przechyłów tak aby zostały w pamięci:), około 18 obieramy kurs na kanał koło Giżycka którym podążamy do naszego portu. Czeka nas ostatnie położenie masztu.
W niedalekiej odległości od kanału jest nasz port więc dopływamy już tam na silniku.
To już koniec:( - wpływamy do portu na ostatni nocleg.
W portowej knajpie jemy kolacje i kupujemy napoje na ostatnią noc - trzeba opić wypad:).
Jest sobota, to już koniec naszego urlopu. Pozostaje nam spakować się i wyczyścić po sobie jacht dla następnej załogi. Około 12 zdajemy armatorowi jacht - niema żadnych strat więc 1000zł kaucji wraca z powrotem:)
Żegnamy się z jachtem i pozostaje nam jeszcze pokonanie tej cholernej drogi do domu. Tym razem się rozdzielamy - Marek z Martą mają jeszcze parę dni urlopu i jadą prosto z Giżycka nad nasze morze. My pakujemy się w jedno auto i wyruszamy do Jeleniej Góry.
Ps.
Urlop uważam za bardzo udany i ciekawy, była to bardzo fajna odmiana dla wszystkich. Jeśli chodzi o koszty to naprawdę wyjazd w 6 osób na jedną łajbę nie jest wcale taki duży. Jest bardzo wiele firm zajmujących się czarterami jachtów na mazurach, wystarczą chęci i jeden co ma uprawnienia - polecam wszystkim takie spędzenie czasu urlopowego naprawdę warto !!!
Poniżej link do galerii zdjęć z tego rejsu.
Mazury 16-23/07/2 |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz