No właśnie, skąd u mnie pasja żeglarska ?. Pierwszy kontakt z żaglami miałem na obozie żeglarskim w Chobienicach(Wielkopolskie)
Widok na jezioro chobienickie.
Miałem wtedy 14lat(siódma klasa). W latach 80tych było to bardzo modne spędzanie wakacji, najpierw na wiosnę chodziło się w czynie społecznym do hangaru ZHP gdzie zimowały maczki, figle, i omegi. Czyściło się wszystkie żaglóweczki ,zdzierało stary lakier, odmalowywało na nowo. Wszystko musiało się świecić i wyglądać jak nówki w nadchodzącym sezonie.
Przed wyjazdem parę godzin teorii z budowy i można było pakować się w worek żeglarski:)
No i mamy ten upragniony dzień po miesiącach przygotowań :)Pierwszy raz wchodzimy z kei na pokład nowo odnowionej omegi. Mamy trzy sztuki Omeg i trzech instruktorów, nas jest 15, wiec bez problemu pływamy wszyscy naraz nikt nie musi czekać na zmianę. No i pływamy sobie po jeziorku nawet wieje, są pierwsze delikatne przechyły, wreszcie można poczuć siłę wiatru trzymając szoty foka i zobaczyć jak się balastuje i wykonuje zwroty.
Nasze Omegi wyglądały prawie jak te na zdjęciu.
Zdjęcia poglądowe na żaglówkę klasy Omega.
Pamiętam jakby było to wczoraj:) - wydarzyło się to właśnie podczas tego pierwszego kontaktu z żaglami na wodzie:)Mało kto jest taki zdolny:).
Podczas któregoś ze zwrotów zaplątał się fał foka i trzeba było dostać się do sztagu, oczywiście wszyscy wyrywaliśmy się żeby to jego wysłano w tą niebezpieczną misje:). Ale nasz kapitan stwierdził że jeszcze nie mamy obycia w poruszani się po pokładzie, mówi że niema zamiaru w pierwszy dzień pokazywać jak wyławia się rozbitka z wody:) i zrobi to sam dla bezpieczeństwa. Byłem w tej chwili najbliżej niego i steru więc to mi przypadł ten zaszczyt ze jako pierwszy kursant dostaje ster w swoje ręce :)W jednej ręce rumpel w drugiej szot od tali grota - od razu poczułem się jak wilk morski.
Kapitan ruszył w misje na dziób przekazując mi wskazówki żeby tylko trzymać kurs prosto !!! No i stało się to :)nie umiem sobie tego wytłumaczyć jak, ale się stało - wywróciłem na środku jeziora naszą łajbę:)))No i zamiast jednego rozbitka było nas sześciu!!! Ale była akcja :) tyle atrakcji na raz :)Do dziś pamiętam wzrok kapitana jak wpadał do wody :))
Oczywiście zaraz popełniłem następny kardynalny błąd, zamiast czym prędzej podłożyć jakiś kapok lub koło ratunkowe pod top masztu i zapobiec ewentualnemu grzybu, to ile sił zacząłem płynąc do najbliższego brzegu, a zasadą jest pozostanie przy łodzi, dopiero krzyk instruktora zmusił mnie do powrotu na to co wystawało z wody. Oczywiście zaraz odbyła się akcja podnoszenia nas na pokład pozostałych żaglówek i z holowanie wywróconej omegi na plaże gdzie do wieczora wybierałem wodę i suszyłem pokład. Oj oberwało mi się od komendanta obozu i instruktora:)
Najbliższy tydzień w ramach kary spędziłem na kei odbierając cumy od pozostałych kolegów, którzy pływali sobie całymi dniami:)Podchodzenie do kei widziane z brzegu opanowałem do perfekcji:). Pamiętam że po odbyciu kary miałem problem z powrotem na pokład , bo żaden instruktor nie chciał mnie na pokładzie:) Ale zaraz wszystko wróciło do normy i dalej moglem szkolić swoje umiejętności żeglarskie:).
Kurs skończyłem z wyróżnieniem w dwóch kategoriach - za manewry i oczywiście za pokazanie kolegą jak wygląda wywrotka:)Potem mi zazdrościli że to ja miałem wywrotkę!!!
Zaraz po powrocie planowałem następne wakacje też na wodzie, więc zapisałem się do kółka żeglarskiego w naszej szkole. W następnym roku był wyjazd na obóz żeglarski wędrowny na Mazury,połączony na zakończenie z egzaminem na stopień "Żeglarz Jachtowy"
Brzmi dumnie no nie:).
Jak dobrze pamiętam to w Giżycku odebraliśmy dwie dezety, i przez dwa tygodnie uczyliśmy się żeglować i wiosłować:).
Łódź żaglowa Dezeta.
Wiosłowanie w dezecie można porównać z karą na jaką byli zsyłani buntownicy na galerach:).Pięć par 2,5m wioseł potrafiło nieźle napędzić Dezetę, ale i też nieźle poobijać dłonie:).Tak pływając i ucząc się żeglarskiego kunsztu, opłynąłem główną część Mazur, od Węgorzewa do Ruciane-Nida, gdzie zdałem na patent żeglarski, który mam do dziś:)cdn.
12 listopada 2007
Jak to się zaczęło.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz