Poniższy cytat i zdjęcia pochodzi ze strony Kapitana Krzysztofa Baranowskiego (www.krzysztofbaranowski.pl).
Kapitan Krzysztof Baranowski jest to jeden z najwiekszych autorytetów polskiego żeglarstwa, międzyinnymi samotnie odbył dwa rejsy dookoła świata, jeden w "ryczących czterdziestkach" z zachodu na wschód, a drugi "trasą pasatową" ze wschodu na zachód. Jest też autorem wielu książek miedzyinnymi - Polonezem dookoła świata, Droga na Horn, Praktyka oceaniczna, Szkoła pod żaglami, Drugi raz dookoła świata, i wiele innych.
"Żeglarz bałtycki nie martwi się zazwyczaj ani odpływami ani piratami, gdyż te zjawiska tu nie występują, przynajmniej piratów dawno już nie widziano. Ale wystarczy wysunąć nos (czy też dziób) na szersze wody, by poważnie zaniepokoić się, którędy można bezpiecznie przepłynąć.
Karaiby
Tradycyjna, klasyczna trawersata oceanu Atlantyckiego kończy się na Karaibach. Tu przed laty grasowali bukanierzy zmieniając położenie świateł nawigacyjnych (latarń morskich), żeby zwabić na rafy przepływający cieśniną żaglowiec.
Kolumbia - Floryda trakt narkotykowy
Owe przepływające statki transportowały (w swoim czasie) srebro, złoto i inne kosztowności zrabowane przez hiszpańskich konkwistadorów w Peru i Meksyku. Duże i Małe Antyle ograniczające Morze Karaibskie od wschodu i północy stanowiły naturalną zaporę – tam czekali piraci.
Dziś na Karaibach również grasują piraci, ale inne cele mają na względzie. Między Kolumbią i Florydą funkcjonuje szlak narkotykowy – od producenta do konsumenta. Łodzie różnego autoramentu, zarówno żaglowe jak i motorowe kursują na tej trasie jak gdyby nigdy nic przewożąc cenny towar do zatoczek i przystani ukrytych wśród bagien i rozlewisk południowej Florydy.
Celem piratów jest zdobycie jachtu dotychczas nie notowanego w kronikach policyjnych. Metoda często stosowana to wzywanie pomocy. Czasami finguje się pożar, kiedy indziej topi się własną łódź i przesiada na tratwy ratunkowe, najchętniej w pobliżu jakiegoś innego jachtu, by zwabić go do udzielenia pomocy. Co się dzieje dalej łatwo przewidzieć, dlatego amerykański Coast Guard przestrzega, by nie podpływać do rozbitków tylko wezwać interwencję drogą radiową, a w obcych portach nie brać na pokład rzekomych „jachtostopowiczów” oraz zapowiadać kiedy się zawinie do kolejnego portu.
Szczególnie niebezpieczne są wody przybrzeżne Kolumbii, do 60 mil w morze, gdyż gangi narkotykowe mogą operować ze swoich baz lądowych. To ostrzeżenie dla tych, którzy pragną odwiedzić Antyle Holenderskie (archipelag ABC: Aruba, Bonaire, Curacao) w drodze z St.Marteen do Panamy.
Cieśnina Malakka
Piraci Malezji biją rekordy bezczelności, polują bowiem w znanym miejscu wśród dużego ruchu statków w cieśninie między Malezją i indonezyjską wyspą Sumatra. I chociaż wiadomo, że można się tu na nich nadziać, nikt nie jest w stanie zaradzić niebezpieczeństwu.
Cieśnina Malakka - piractwo nowoczesne
Celem ataku są najczęściej kontenerowce, szybkie motorówki podpływają z obu burt statku, napastnicy wdzierają się na pokład, terroryzują załogę i w czasie gdy statek nie zmieniając prędkości płynie swoim kursem, włamują się do kontenera, dziwnym trafem z najcenniejszym ładunkiem, biorą co się da i w ciągu dwudziestu minut już ich nie ma.
Nawet wezwanie pomocy, gdyby się udało zmylić czujność atakujących, nie jest w stanie sprowadzić odsieczy w ciągu kwadransa. A piraci z tamtych okolic dysponują znakomitym sprzętem , nowoczesnymi środkami łączności i szybkimi motorówkami. Władzom pozostaje odnotowanie tylko kolejnego rabunku, ubezpieczycielom zaś podwyższenie stawki za ładunek.
Bezradność służb cywilnych i wojskowych wyraziła się ulokowaniem Światowego Centrum Rejestracji Wypadków Piractwa właśnie w Malezji, a konkretnie w Kuala Lumpur. Centrum nie jest w stanie uruchomić żadnej akcji ratunkowej, ogranicza się tylko do odnotowania zdarzeń. Z notatek tych powstaje mapa światowego piractwa, w której swojego rodzaju rekordy bije Zatoka Adeńska i Morze Czerwone.
Sokotra.
Jeden rzut oka na mapę Afryki ujawnia strategiczne położenie tej wyspy na przedłużeniu „rogu Afryki” czyli przylądka Gardafui. Tędy musiały przepływać zarówno flotylle faraonowej Hatszepsut, największego armatora egipskiego wszechczasów jak i statki królowej Saby wiozące złoto z kopalni Puntu czy Ofiru w Afryce.
Tędy musiał płynąć każdy, kto z Oceanu Indyjskiego chciał dotrzeć do Morza Śródziemnego, również przed przekopaniem Kanału Sueskiego. Pamiętajmy, że tędy wiódł wielki szlak handlowy Wschodu z Zachodem zanim Kolumb i Vasco da Gama wyznaczyli nowe szlaki.
Choć Sokora ma dziś historyczne znaczenie jako tradycyjne gniazdo piratów, współczesne źródła ONZ wyznaczają 20- milowy pas zwiększonego zagrożenia biegnący wzdłuż brzegów Somalii – przy Sokorze to zagrożenie zwiększa się do 60 mil.
Zatoka Adeńska - piractwo "rybackie"
Piractwo somalijskie kwitnie ponieważ kraj ten nierządem stoi, a poszczególnymi rejonami rządzą udzielni kacykowie. Próby zaprowadzenia ładu przez ONZ oraz interwencja USA nie powiodły się i piraci grasują w najlepsze. Najbliższym miejscem, gdzie można poprosić o pomoc jest garnizon francuski stacjonujący w Dżibuti dysponujący samolotem zwiadowczym i nieliczną grupą jednostek pływających.
Bab El Mandeb
Cieśnina ta oddziela Zatokę Adeńską i Morze Czerwone i na wszystkich brzegach jest obsadzona wojskiem. W szczególności brzegi afrykańskie były świadkiem konfliktów granicznych, których efektem są liczne posterunki. Może dlatego sama Cieśnina nie jest tak nawiedzana przez piratów jak obydwa połączone nią akweny.
Na Zatoce Adeńskiej Somalijczycy rywalizują z Jemeńczykami o coraz bogatsze łupy, ofiarami są najczęściej jachty tamtędy przepływające. Podobnie na Morzu Czerwonym gdzie Jemen rywalizuje z Etiopią, a centralnie położony archipelag Great Hanish, do niedawna „ziemia niczyja”, znana była od dawna jako gniazdo piratów.
Piractwo tych okolic określane było jako „ubogie” – brak sprzętu, środków łączności, słabe motorówki. Załoga jednego z jachtów brytyjskich zameldowała, że po prostu uciekła pod żaglami pomagając silnikiem, a pogoń nie zdołała ich dogonić. Często gęsto ubodzy rybacy jemeńscy mają pod sieciami ukrytą broń i gdy sposobność się nadarzy sieci odrzucają i atakują bezbronnych żeglarzy. Zazwyczaj nie po to by zabijać (jak na Karaibach) tylko by obrabować."
No i co o tym myślicie ? Mamy 21 wiek a tu takie rzeczy jak piractwo się zdarzają :)
Gorąco polecam książki Pana Kapitana Krzysztofa Baranieckiego, głównie relacje z samodzielnych rejsów okołoziemskich. A czytając "Drugi raz dookoła świata" dowiecie się jak sobie poradził z przepłynięciem przez wyżej opisany rejon arcy niebezpieczej zatoki Adeńskiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz