Translate


Witam serdecznie wszystkich miłośników żeglarstwa, oraz pasjonatów jachtów żaglowych.
Jeśli już tu trafiliście to prawdopodobnie macie podobne zainteresowania do moich, czyli żeglowanie, a jak żeglowanie to i wszystko co z tym związane.
Ale jeśli jesteś tu przypadkiem i czytasz to nadal , to może też Ci się spodoba :)

10 grudnia 2007

Grecja 2007 cz.4 ostatnia

Po wypłynięciu z Hydry obieramy kurs na Methanę wyspę położoną przy Peloponezie, gdzie mamy zaplanowany dzisiejszy nocleg. Słonko świeci, wiaterek wieje, rozwijamy żagle i możemy pożeglować jak na jacht przystało. Od tego momentu nasz kurs zmienia się w drogę powrotną do Pireusu i naszej Mariny Kalamaki. Trasę planujemy tak żeby wpłynąć do Kalamaki w piątek wieczorem i spędzic naszą ostatnią noc w porcie, a rano spokojnie zjeść i spakować się - jacht mamy zdać do 10.
Płynąc z Hydry na Methane mijamy nasze kotwicowisko przy najbardziej wysuniętym cyplu Peloponezu i stajemy na godzinną przerwę , oczywiście wykorzystując ją na kąpiel w lazurowej wodzie.


Na kotwicowisku jest już kilka innych jednostek i jest trochę tłoczno.Obok nas kotwiczy mercedes wśród czarterowych jachtów Sun Odyssey 54DC


Jest co podziwiać jacht jest wielki i śliczny, mogę sobie spokojnie go opłynąć i dokładnie się przyjrzeć. Za jakiś czas umieszczę kilka zdjęć tego modelu. Podnosimy kotwicę, opływamy do okoła cypel i kierujemy się na Methanę płynąc już na silniku bo niestety wiaterek padł.Korzystając z tego ze płyniemy na silniku próbuje nowego doświadczenia i chłodzę się płynąc za jachtem czepiony liny. Przy prędkości większej niż 5 węzłów zaczyna wciągać pod wodę - ciekawe uczucie ale i porządny masaż :)



Około 17stej jesteśmy na miejscu w Methanie
nasze pierwsze kroki po przycumowaniu oczywiście kierują w stronę knajpki gdzie chłodzimy się zimnym greckim piwkiem.

Ja z naszym kapitanem Wojtkiem

Jeśli chodzi o ten port Methana to nie powalił nikogo z nas na kolana, jakoś tam tak dziwnie nie polecam. Następnego dnia (piatek) wypływamy z samego rana żeby jak najwięcej skorzystać z naszego ostatniego dnia pływania po greckich wodach.Kurs na dzisiaj znamy, mamy dopłynąć do Kalamaki. Po drodze opływamy od południa znaną nam już od drugiej strony wyspę Eginę, gdzie nocowaliśmy drugiej nocy. wyspa od południa jest bardziej stroma i porobione są w brzegu groty od fal. Stajemy na kotwicy w dwóch fajnych zatoczkach robiąc sobie ostatnie kąpiele.Podczas jednego z tych postojów byłem zmuszony do zabawy w hydraulika, stało sie to o co baliśmy się cały rejs - zatkała się rura od kibelka i akurat mi to sie stało i to na sam koniec :)

Hydraulik w akcji:)

Jeśli już jesteśmy przy tym temacie:) to powiem jeszcze że nie wspominałem do tej pory jak to jest i jak będziecie widzieli gdzieś w Grecji port to lepiej nie kąpcie się za blisko niego - wszystkie nieczystości z jachtów idą na zewnątrz,niezależnie gdzie jesteśmy czy w porcie czy na pełnym morzu. Sam byłem tym bardzo zdziwiony i obrzydzony widząc w portach wędkarzy łowiących rybki:) napewno już nigdy się nie wykąpie w pobliżu portu, fakt ze wszystko zaraz jest zjadane przez rybki, ale mimo to dzięki:).
Około 16 wpłyneliśmy na szlak ruchu statków prowadzący do Aten, było co oglądać i nieźle bujało, niektóre statki robią fale po 2,5m a ruch był duży w dwie strony.Po godzinie widzimy już naszą bazę i z żalem wpływamy do portu

To już koniec rejsu, wpływamy do Kalamaki.

Wieczorkiem udajemy się całą grupą wraz z kapitanem na miasto, zjeść naszą pożegnalną kolacje. Znowu samochody, motory, tłumy ludzi, a tak było przez ostatni tydzień cicho i przyjemnie:).Robimy oczywiście zakupy na nocne pożegnanie rejsu przy trunkach, i drinkujemy sobie prawie do rana wspominając wszystkie wydarzenia ubiegłego tygodnia. W sobotę o 10 wyprowadzamy się z jachtu żegnając Wojtka, który zaraz będzie miał kolejną załogę na pokładzie i kolejny rejs.Z portu jedziemy autobusem na lotnisko gdzie czeka nas 7 godzinne czekanie na lot. Pada propozycja szybkiego wypadu metrem na Akropol, Włodek z Renatą zostają na lotnisku z bagażami, a my w czwórkę jedziemy szybko pozwiedzać.



Wakacje na jachcie zaliczam do bardzo udanych, bardzo fajny sposób spędzania czasu. Po tym urlopie nie wyobrażam sobie kolejnego urlopu na ladzie leżąc dwa tygodnie przy jednym hotelowym basenie:) tu mieliśmy co dziennie inne widoki, gdzie indziej jedliśmy, gdzie indziej się kąpaliśmy nic nie było robione na czas, praktycznie zegarek nie istniał.

Nasza trasa

Z Grecji zobaczyliśmy ułamek tego co można zwiedzić z morza, jest tyle innych tras na żeglugę, że trzeba lat aby wszystko zwiedzić. Pozostają do zwiedzenia między innymi Cyklady,Kreta,Morze Egejskie i wiele innych pięknych miejsc.Całkowity koszt w jakim zamkneliśmy się na osobę to 2500zł myślę że nie dużo jak za taką przygodę, w dodatku stołowaliśmy sie w restauracjach, a to też kosztuje. Pisząc ten tekst mam już poważne plany na kolejna przygodę oczywiście na żaglach:),ale o tym jeszcze tu napiszę.

Zapraszam do obejrzenia pozostałych zdjęć z tego rejsu klikając w poniższy link

Grecja 2007

Brak komentarzy: